niedziela, 6 stycznia 2019

|| 7 || The more you lose, the more confident you feel



  No siema, motylki! (^コ^)V
Jak wam zleciała niedziela? Mi dobrze, ale niewystarczająco dobrze. Robiłam dziś pół dnia projekt na polski, skończyłabym go pewnie w dwie godziny gdybym nie robiła sobie tych "15-minutowych" przerw, które wcale nie były 15-minutowe, bo zaczynając projekt po czternastej skończyłam go za 20 dziewiąta xD Nie ćwiczyłam do tego i jadłam tak pół na pół. Zupa, ciasto, jabłka, kawa, mleko. Zjem jeszcze pomarańczę i tyle na dzisiaj.

 

  Ale nie załamuję się, dzień się jeszcze nie skończył. Zrobię jakiś, choćby krótki, trening, wezmę w rękę biologię (mam w tym tygodniu 4 sprawdziany omygy umrę) i pouczę się na sprawdzian, zrobię zadanie domowe i będzie dobrze ʕ→ᴥ←ʔ Grunt, żeby działać - bez względu na to jak przebiegł dzień. Mogę znowu zmieniać się "od poniedziałku" i czekać na ten idealny moment... albo od niedzieli, godz. 20:46 i wykorzystać dobrze te 4h, które mi zostały przed snem. Dobrze wiemy, która opcja wyjdzie mi na lepsze. Także nie poddaję się, biorę się zaraz za siebie, a wam kruszynki życzę chudych snów i siły na ten zbliżający się wielkimi krokami poniedziałek. o fujj, to słowo brzmi tak... przykro. :( 
Buźkibuźkibuźki, Lyan!


A to my za niedługo. Jeszcze tylko parę treningów, parę razy kręcenia głową na propozycję jedzenia, parę odepchniętych napadów. Uda nam się!

sobota, 5 stycznia 2019

|| 6 || Hunger won't betray you like eating will


Bonjour kochane,
bardzo bardzo B A R D Z O przepraszam was za swoją nieobecność. Żarłam. Oczywiście.
Nie wiem szczerze, co wam powiedzieć, ale spróbuję tak - postanowienie na ten miesiąc (sylwestrowe wrzucę potem może w jakąś zakładkę) to jak na razie skończyć z tą perfekcyjnością. Stop czekania na idealny moment.
Przez ten czas, który spędziłam z dala od bloga i od was ciągle powtarzał się pewien schemat.
1. Idealnie zaplanowany trening, plan żywieniowy i naukowy na następny dzień.
2. Pierwszy błąd - niewykonanie treningu, zjedzenie batona na śniadanie, zignorowanie planowanych 15 minut na powtórkę z rana.
3. Myśli "i tak już zawaliłam" "to już nie ma sensu" "jutro dam z siebie 100%, a dziś sobie odpuszczę".
4, Punkt pierwszy i koło się zapętla.
Dzięki temu na naukę nie poświęciłam ani minuty, nie ćwiczyłam ani razu, codziennie jadłam syf i znalazłam się w punkcie wyjścia.
Brawo ja!!! :3
Ale ogarniam się. Nie narzucam na siebie więcej reżimu.

  • staram się jeść zdrowo
  • uczę się choćby chwilę dziennie
  • ćwiczę, nawet jeśli miałoby to być kilkanaście brzuszków
I nie załamuję się, jeśli zjem pizzę na obiad - na kolację zjem sałatkę. Jeśli nie zrobię planowanego treningu - ojezu, świat się nie zawala, to zrobię pajacyki. Nie zrobiłam jeszcze nic do szkoły/nie jest nic zadane? Biorę do ręki podręcznik i uczę się tak po prostu, do snu.
Może nie będzie idealnie, ale przynajmniej będę robiła już coś. A to jest najważniejsze.
Tęskniłam kruszyny! Postaram się teraz bardziej.